Słyszycie „Tanzania” – myślicie „safari”. I słusznie! Galopujące antylopy, długoszyje żyrafy, lwy dumnie przechadzające się po swoim królestwie, polujące gepardy, słonie u wodopoju, stada zebr czy gnu – te wszystkie zwierzęta (i wiele, wiele więcej) można zobaczyć na afrykańskich równinach. Będąc w Tanzanii w listopadzie 2021 roku wybraliśmy opcję 4-dniowego safari, w czasie którego odwiedziliśmy 3 parki narodowe: Tarangire, Serengeti i Ngorongoro. Bez dwóch zdań to była jedna z najwspanialszych przygód w naszym życiu. W poniższym tekście znajdziecie skrócony opis takiej wycieczki (wykupionej w lokalnym biurze podróży w Moshi), garść informacji praktycznych oraz mnóstwo zdjęć.
DZIEŃ I: MOSHI >>> TARANGIRE >>> KEMPING W MTO WA MBU
Nasza wycieczka zaczęła się w Moshi koło godziny 8:00 (kierowca odebrał nas spod homestay’u). Byliśmy mile zaskoczeni gniazdkami elektrycznymi i generatorem prądu odkrytymi przez nas w jeepie, w którym mieliśmy spędzić najbliższe 4 dni.
W drodze do pierwszego parku narodowego zatrzymaliśmy się w ogromnym sklepie z pamiątkami (dobre ceny, ale mieliśmy wrażenie, że rękodzielnicy zarabiają niewiele, a pieniądze trafiają do bogatych założycieli, także raczej polecamy robienie zakupów na lokalnych marketach). Tuż po wjeździe do Tarangire zjedliśmy lunch (kurczach, frytki, jogurt, samosa, słodycze, owoce) i zaczęliśmy swój pierwszy w życiu, afrykański game drive (jazda po parku w poszukiwaniu zwierząt).
Park Narodowy Tarangire został utworzony w 1970 roku na powierzchni 2600 km². Jego nazwa pochodzi od rzeki Tarangire, która przez niego przepływa. Słynie z ogromnej ilości słoni oraz baobabów. Faktycznie jednych i drugich było mnóstwo! Zachwycały mnie przede wszystkim słoniki – małe i duże, stare i młode, przy wodopoju, w chaszczach i przy drodze. Coś wspaniałego! Widzieliśmy również żyrafy (w tym mamę karmiącą małą żyrafkę!), zebry, antylopy, małpy, przeróżne ptaki i lwy – z bardzo bliska! Te ostatnie nakryliśmy na szybkim numerku, także kto wie – może będziecie mieli okazję podziwiać małe lwiątka (już powinny się urodzić, bo ciąża u tych zwierząt trwa 110 dni 😉).
Wyjechaliśmy z Tarangire przed zachodem słońca – na kemping w Mro wa Mbu dotarliśmy już po zmroku. Po drodze dołączył do naszej trójki (ja, Damian oraz przewodnik-kierowca) kucharz. Wieczorem przygotował dla nas przepyszną, kilkudaniową kolację. Spaliśmy w namiocie rozstawionym na terenie ośrodka (Fanaka Camps Lodge), w którym mieszczą się też lodge – opcja dla bogatszych turystów 😉
DZIEŃ II: MTO WA MBU >>> SERENGETI
Po bardzo smacznym i sytym śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Odległość od kempingu do bramy wjazdowej do Parku Narodowego Serengeti to tylko 130 km, ale przejeżdża się przez teren innego parku (Ngorongoro), a droga w dużej mierze jest szutrowa. Także nastawcie się nie wyboistą, długą, ale piękną trasę. W Tanzanii mówią, że to afrykański masaż 😉
Tu żyrafy, tam zebry i antylopy, gdzieniegdzie wioski Masajów albo stada owiec czy kóz, które wypasają. Dość surowy, ale magiczny krajobraz. Już nam się podobało, a to był dopiero początek wycieczki do jednego na najbardziej znanych parków narodowych świata. Ma aż 14 763 km2 powierzchni, a status parku narodowego uzyskał już w 1951 roku.
Tego dnia widzieliśmy mnóstwo zwierząt m.in. słonie, kilka rodzajów antylop (w tym takie malutkie słodziaki), strusie, hieny, hipopotamy, flamingi, zebry i żyrafy. Mnie osobiście najbardziej zachwyciła ogromna przestrzeń i spokój. Niekończąca się sawanna, ciągnąca się aż po horyzont, robi wrażenie szczególnie o zachodzie słońca. Człowiek cały czas ma w głowie „Krąg życia” z „Króla Lwa” 😉
Nocowaliśmy na jednym z kempingów na terenie parku. Dużo miejsca na namioty, osobna kuchnia i jadalnia (okratowana, żeby zwierzaki nie nachodziły gotujących / jedzących), całkiem ładne, regularnie sprzątane, łazienki (pod prysznicem letnia woda). Ponoć niekiedy przychodzą tam zwierzaki (ale od wielu lat nikomu nic się nie stało!) – my żadnego nie spotkaliśmy. Za to wydarzenia z trzeciego dnia przerosły nasze wszelkie oczekiwania…
DZIEŃ III: SERENGETI >>> SIMBA PUBLIC CAMPSITE
Pobudka przed wschodem słońca, szybkie ogarnięcie się i wyjazd na kolejny game drive. Sawanna budząca się do życia to zachwycający widok. Zwierzęta są znacznie bardziej aktywne, niż w ciągu dnia kiedy wszystkim doskwiera upał. Przerwa na kawę w takich okolicznościach przyrody była bezbłędna – zresztą nie ma się co rozpisywać – po prostu spójrzcie na zdjęcia pod spodem!
Ponownie spotkaliśmy stada zebr i antylop, hipopotamy, hieny, bawoły, żyrafy i guźce. Jednak największym hitem była mama gepardzica z dwoma kilkumiesięcznymi kociętami. Nie mogliśmy się napatrzeć na tę trójkę! Co więcej, w pewnym momencie gepardzica wstała i zaczęła wpatrywać się w jeden punkt. Tak, tak, dobrze myślicie. Byliśmy świadkami polowania! Uwierzcie na słowo – gepardy są naprawdę szybkie, a ich zwinność i giętkość robią ogromne wrażenie. Antylopa nie miała żadnych szans, mimo że małe, nieporadne gepardy zdradziły obecność swojej mamy.
Tego dnia widzieliśmy również niecodzienny, jak na Serengeti, widok – lwicę wylegującą się na gałęzi drzewa. Trafiliśmy też na lamparta plamistego (inne nazwy to leopard i pantera). Zawsze byłam fanką wielkich kotów, ale po safari w Tanzanii jestem jeszcze większą!
Na wczesny lunch (oczywiście znowu był ogromny i pyszny) wróciliśmy na kemping. Następnie ruszyliśmy w stronę wjazdu do Serengeti – zgodnie z regułami parku mogliśmy spędzić na jego terenie maksymalnie 24 godziny.
Tego dnia nocowaliśmy na kempingu Simba, w pobliżu miejscowości Kimba i drogi wjazdowej do krateru Ngorongoro.
DZIEŃ IV: NGORONGORO >>> MOSHI
Tuż przed 6:00 zjedliśmy szybkie śniadanie i ruszyliśmy w stronę wjazdu do krateru, w którym mieści się Park Narodowy Ngorongoro. Jest to największa na świecie nieaktywna i nieuszkodzona kaldera. Ma 610 metrów głębokości i około 260 km² powierzchni.
W Ngorongoro, na stosunkowo niewielkim obszarze, mieszka mnóstwo zwierząt przeróżnych gatunków. W tym słynny nosorożec czarny, którego nasz przewodnik wypatrzył na samym początku naszej wycieczki (tak naprawdę widzieliśmy sam róg, ale ćśśś – liczy się 😉). Ponoć znacznie łatwiej spotkać je w porze deszczowej (kwiecień-maj).
Widzieliśmy również całą rodzinę lwów, walczące antylopy, sporo zebr i bawołów, lamparta, słonie, hipopotamy oraz kolorowe ptaszki, które podkradały nasz lunch (słodziaki!). Sam fakt, że w ciągu jednego dnia natknęliśmy się na całą Wielką Afrykańską Piątkę (lew, nosorożec, słoń, leopard i bawół) świadczy o tym, że Ngorongoro to wyjątkowy park narodowy!
Koło godziny 12:00 wyruszyliśmy w podróż powrotną do Moshi. Trasa, razem z przerwami, zajęła nam około 8 godzin.
Każdy z trzech parków narodowych, które odwiedziliśmy zrobił na nas ogromne wrażenie! Ciężko je porównać czy wybrać najlepszy, ponieważ mają inną specyfikację, ukształtowanie terenu czy roślinność. Tarangire pokochacie za słonie i baobaby, bezkres Serengeti sprawi, że poczujecie się jak w programie przyrodniczym, a ilość zwierząt na 1 km² w Ngorongoro przyprawi Was o (pozytywny) zawrót głowy! Także nie pozostaje Wam nic innego, jak wybrać się w co najmniej 4-dniowe safari w Tanzanii 😉.
4-DNIOWE SAFARI W TANZANII – MAPA
SAFARI W TANZANII – INFORMACJE PRAKTYCZNE
- korzystaliśmy z usług lokalnego biura podróży w Moshi MAR TOURS (organizowali nam również trekking na Kilimandżaro) – jesteśmy bardzo zadowoleni z ich usług (pyszne jedzenie przygotowywane przez kucharza George’a, przewodnik Amadeush o sokolim wzroku, bezproblemowa komunikacja z biurem – jednym słowem POLECAMY!),
- standardowo 1 dzień safari w Mar Tours kosztuje 275 USD za osobę, ale Czytelnicy Gadulca mogą liczyć na rabat w wysokości 25 USD, więc wychodzi 250 USD (w cenie transport jeepem, wejście do parków, noclegi w wygodnych namiotach, wyżywienie na full wypasie, doświadczony przewodnik-kierowca),
- jeszcze mniej zapłacicie, gdy zarezerwujecie w Mar Tours zarówno safari, jak i trekking na Kili – jeśli chcecie poznać szczegóły oraz hasło rabatowe napiszcie do nas maila (kontakt@gadulec.pl),
- WAŻNE: do ceny należy doliczyć napiwek dla kucharza i przewodnika (łącznie 50 USD od osoby za dzień),
- zabierzcie ze sobą repelent na komary (najlepiej typu Mugga), krem z mocnym filtrem, kapelusz lub czapkę z daszkiem, ciepłą bluzę, kurtkę przeciwdeszczową, wygodne ubrania najlepiej w neutralnych kolorach (beżowy, brązowy, szary, khaki).