Po pierwszym roku studiów magisterskich wzięłam dziekankę i wyjechałam w podróż marzeń. Przez pół roku odkrywałam piękne miejsca w Azji południowo-wschodniej, poznawałam odmienne kultury, fantastycznych ludzi i samą siebie. Po powrocie do Polski za długo nie siedziałam w domu. Już pod koniec kwietnia wyruszyłam w autostopową podróż po Grecji. Przeżyłam tysiące niezapomnianych chwil, utwierdziłam się w przekonaniu, że świat jest zachwycający, a ludzie zazwyczaj dobrzy. Właśnie dlatego gorąco namawiam każdego studenta do zrobienia sobie przerwy w “normalnym życiu”. Dlaczego warto wziąć urlop dziekański i co można robić w trakcie przysłowiowego “gap year”? Na to pytanie odpowiadają polscy blogerzy podróżniczy!
Najczęściej dziekankę bierze się po to, żeby podróżować po świecie. Tak właśnie postąpiła OLIWIA z bloga THE OLLIE!
W przerwach podczas studiów zaczęłam wyjeżdżać ze starszymi znajomymi do ciekawych miejsc. Najpierw włóczyliśmy się trochę po Polsce, a później ruszyliśmy na wschód. Parę razy Rumunia i Ukraina, Białoruś przejazdem i w końcu Rosja. Udało nam się pokonać całą trasę Kolei Transsyberyjskiej (w drodze powrotnej z Władywostoku), odwiedzić okolice Bajkału, Kaukaz, podjąć próbę wejścia na Elbrus i pokręcić się po Inguszetii słuchając opowieści z Czeczenii. Jestem bardzo zadowolona z tych przerw w nauce i ze zdobywania nie mniej ważnego niż studia doświadczenia życiowego w podróży, poznawania świata. Moje przygody nauczyły mnie życia, większego szacunku do świata oraz ludzi i zwierząt. Był to czas, który mnie także ukształtował i pozwolił wrócić na studia ze świeżą głową, bogatszą o nową wiedzę, której nie zdobędzie się siedząc w uczelnianej ławce.
ŁUKASZ z bloga CHOOSE TRAVEL wyznaje zasadę “Im wcześniej, im dłużej, im dalej – tym lepiej”. Dziekankę wziął podobnie jak ja – po czwartym roku studiów.
Najpiękniejsze momenty w życiu studenta to wyjazd na Erasmusa (im dalej, tym lepiej) i wzięcie urlopu dziekańskiego (im dłuższy, tym lepiej). Studia zawiesiłem po ukończeniu czwartego roku, ale z perspektywy czasu stwierdzam, że mogłem to zrobić wcześniej (krótko mówiąc – im wcześniej, tym lepiej). Wówczas miałbym czas, żeby wziąć urlop dziekański po raz drugi, a tak nie pozostało mi nic innego, jak zdać po powrocie ostatnie egzaminy i odebrać dyplom. Niemniej postanowiłem sobie, że wezmę ten dyplom ze sobą w kolejną dużą podróż – w trakcie rocznego urlopu w pracy – i zbiorę na nim pieczątki z państw, które wówczas odwiedziłem oraz podpisy couchsurferów, u których gościłem. Wówczas będę mógł powiedzieć, że dyplom podsumowuje pewien etap mojego życia, bo ten rok samotnych (w większości) podróży nauczył mnie więcej niż co – i ktokolwiek inny. Ba, teraz okazuje się, że dzięki tej i innym podróżom otwierają się przede mną niesamowite możliwości!
Kolejną możliwością jest połączenie podróży z wolontariatem. Właśnie na to zdecydowała się HANNA z bloga MAŁA I DUŻY W PODRÓŻY.
Dlaczego uważam, że warto zrobić sobie przerwę? Po to, żeby odpocząć, zdobyć ciekawe doświadczenia, poznać inną kulturę i zastanowić się nad tym co chce się w życiu robić (i zacząć to robić!). Ja po ukończeniu studiów inżynierskich postanowiłam zaczekać z rozpoczęciem magisterskich – nie wymagało to ode mnie żadnych formalności i nie musiałam martwić się jak to będzie wrócić po przerwie. Jak zaplanowałam ten czas? Wyjechałam razem z moim chłopakiem na wolontariat (korzystając ze strony www.workaway.com) do Islandii, gdzie spędziliśmy prawie trzy miesiące. Mieszkaliśmy razem z islandzką rodziną na malutkiej wyspie Hrisey, gdzie pomagaliśmy im w opiece nad dziećmi oraz w prowadzeniu pensjonatu. Codzienne obcowanie z naturą i górami, islandzki wiatr i kąpiele w gorącym basenie zapewniły nam niesamowite wspomnienia. Dzięki temu doświadczeniu nie tylko pokochaliśmy Islandię, ale także doszliśmy do wniosku, że nie chcemy wyjeżdżać na stałe z Polski. Zdecydowanie polecam zrobienie sobie takiej przerwy pomiędzy studiami i „wypełnienie” jej wolontariatem.
W czasie dziekanki można wyjechać na różnego rodzaju staże. EVA z ROAD TO NEW ZEALAND uczyła francuskiego w Lizbonie.
Nie wiem jak potoczyłoby się moje życie, gdybym nie zdecydowała się na wzięcie urlopu dziekańskiego po drugim roku studiów we Wrocławiu. Jako przyszła nauczycielka języka francuskiego, dostałam szansę wyjazdu na roczne stypendium w ramach programu Socrates Comenius. W przeciwieństwie do Erasmusa, udział w programie nie liczy się do studiów, gdyż nie wyjeżdża się aby kontynuować naukę, tylko na staż pedagogiczny, jako praktykant. I tak kilka tygodni później zamieszkałam w Lizbonie! W szkole spędzałam około piętnastu godzin tygodniowo, uczyłam francuskiego, polskiego, prowadziłam zajęcia z teatru, założyłam szkolną gazetkę, pomagałam także przy realizacji projektów europejskich. Miałam wystarczająco czasu na to, żeby zwiedzać kraj i uczyć się języka. Nigdy i ani przez chwilę nie żałowałam decyzji o wzięciu urlopu dziekańskiego. Po programie, zdecydowałam się skończyć studia w Paryżu. Do Polski już nigdy na stałe nie wróciłam.
Staże na całym świecie ma swojej ofercie AIESEC. To właśnie dzięki tej organizacji studenckiej ZUZA, która prowadzi bloga ZU IN ASIA wyjechała do Malezji.
Urlop dziekański na podróż jest bardzo niebezpieczna! Wierzcie mi na słowo. Kiedy po pierwszym roku magisterki zorientowałam się, jak niewiele brakuje mi do ukończenia studiów i rozpoczęcia normalnej pracy, trochę spanikowałam. Miałam jeszcze tyle planów, tyle pomysłów! Najważniejszym z nich był wyjazd do Azji południowo-wschodniej na (kolejny już) staż studencki. Zgłosiłam się do organizacji AIESEC i zaczęłam szukać staży w Korei, Indonezji, Malezji, na Tajwanie… Proces ciągnął się miesiącami, więc ustaliłam sobie termin, po przekroczeniu którego porzucę mój azjatycki plan i normalnie rozpocznę kolejny rok studiów. Ale w końcu udało się! Dostałam się na staż marketingowy w Kuala Lumpur w Malezji – dość długi, bo aż 9-miesięczny! Sporo się nasłuchałam o tym, jak trudno jest dostać dziekankę na mojej uczelni, więc przed wizytą u dziekana uzbroiłam się we wszystkie możliwe argumenty i dokumenty. Ku mojemu zdumieniu, dziekan okazał się zadziwiająco wyrozumiały, pogratulował pomysłu na wyjazd, podpisał zgodę na dziekankę i poprosił o pocztówkę z Malezji 🙂 Ani ja, ani on nie mieliśmy wtedy jeszcze pojęcia, że zakocham się w kulturze Malezji i w Kuala Lumpur i po 9 miesiącach zdecyduję się przerwać studia i zostać tam jeszcze na najbliższych parę lat… Pracowałam, zwiedzałam, zachwycałam się jedzeniem, ludźmi i cudowną atmosferą tego wielkiego azjatyckiego miasta. Właśnie minęło 3,5 roku, a ja ciągle mieszkam i pracuję w Kuala Lumpur. Dlatego pamiętajcie: biorąc dziekankę narażacie się na duże prawdopodobieństwo, że tak zachłyśniecie się podróżowaniem, że studia zostawicie już za sobą… I czasem wcale nie jest to taka zła rzecz!
KAROLINA, autorka bloga W KRAINIE TAJFUNÓW, studiowała na Oksfordzie. Skorzystała z możliwości zrobienia sobie przerwy i wyjechała do Japonii.
Na czwartym roku moich studiów japonistycznych złożyłam podanie i wyjechałam na semestr na Uniwersytet Waseda w Tokio. Czy było warto? Na pewno zrozumiałam wiele o sobie. Było ciężko, czasem naprawdę myślałam, że nie dam rady. Jednak nie byłabym dzisiaj sobą, gdyby nie ten rok z dala od najbliższych. Mój japoński zdecydowanie się polepszył, w końcu musiałam używać go na co dzień. Niestety zajęcia na uczelni okazały się nudne i na długi czas zniechęciły mnie do nauki języka w czasie wolnym. Przyzwyczajona do kreatywnych zadań, wciągających wykładów, nie potrafiłam odnaleźć się na zhierarchizowanym i zorganizowanym do bólu japońskim uniwersytecie. Kiedy minął semestr studiów, wiedziałam, że nie będę go kontynuować. Postanowiłam złożyć podanie do pracy w japońskiej korporacji i spróbować swoich sił w całkowicie innym wydaniu. Po raz kolejny przekonałam się jednak, że mimo zainteresowania Japonią, praca czy studia w tym kraju, nie są dla mnie. Nie dowiedziałabym się jednak tego, gdybym nie spróbowała.
Czy poleciłabym zrobienie przerwy w studiach i wyjechanie za granicę? Jak najbardziej. Niekoniecznie w takiej formie, niekoniecznie do Japonii, ale w ten rok dojrzałam bardziej niż przez poprzednie trzy lata studiów.
Nie jesteś jeszcze studentem? Nic straconego! Zawsze możesz zrobić sobie przerwę w nauce w liceum i wyjechać do USA. Na tak odważny krok zdecydowała się ANIA z bloga ANIA BLOCH!
Żeby wyjechać na rok do Stanów musiałam sobie zrobić roczną przerwę w liceum. Przerwę, którą niektórzy traktują jako STRATĘ. Nie wiem jak można nazwać „stratą”: biegłą znajomość angielskiego, usamodzielnienie się, zobaczenie całkiem niezłego kawałka USA i poznawanie wspaniałych ludzi. Rok w amerykańskim liceum, mieszkanie na prawdziwej amerykańskiej farmie i życie z amerykańską rodziną to moja najlepsza dotychczasowa decyzja. Decyzję o wyjeździe podjęłam mając 17 lat, wyjechałam mając 18. Informację o tym gdzie jadę dostałam zaledwie trzy tygodnie przed planowanym wylotem. Było mnóstwo chwil zwątpienia i momentów kiedy chciałam wszystko rzucić. Nie zrobiłam tego. Całe szczęście! I chociaż na mojej drodze spotkałam ludzi, którzy mówili mi „że nie dam rady”, ja w duchu odpowiadałam „jeszcze zobaczymy”. Dałam radę i jestem z tego powodu bardzo dumna. Uwierzcie, że życie pośrodku niczego (wygooglujcie gdzie jest Baudette) to nie było moje największe marzenie. Miałam jednak to szczęście, że udało mi się pojechać w kilka naprawdę zjawiskowych miejsc tj. Hawaje, Kalifornia czy Yellowstone. Dla tych chwil warto było „stracić” ten jeden rok.
Na dokładkę mam dla Was 7 niezaprzeczalnych pułapek, w które możecie wpaść podróżując po świecie w czasie dziekanki. Ich autorką jest DOMINIKA, która prowadzi blog HAMAK LIFE. Poleciała do Australii po 4 roku studiów, kupiła bilety w dwie strony i śmieje się, że to był jej największy błąd. Od tamtego czasu zawsze kupuje one-way’e.
W jakie pułapki możesz wpaść? A w każdym razie, jakie ja zaliczyłam efekty uboczne, podróżując solo pół roku po Australii i Nowej Zelandii? Przede wszystkim stworzyłam nową siebie!
1. Przygotuj się więc na dużą zmianę osobowości, przyzwyczajeń, światopoglądu. Całkiem możliwe, że po powrocie nie będziesz pasować do otoczenia 😉
2. Odwzajemnioną miłość do podróży, bo to tak jest, że jak złapiesz bakcyla, to nie istnieje na niego antidotum 😉
3. Nowy krąg znajomych i przyjaciół. Niektórzy z nich są ze mną do tej pory.
4. Jeśli jesteś introwertykiem, to zapewniam, że zamienisz się w ekstrawertyka, bo podróżując w pojedynkę, po prostu nie masz wyboru.
5. O takich banałach jak praktyczna nauka języka w terenie i jej niezaprzeczalnie lepsze efekty niż jakichkolwiek szkół językowych, chyba wiesz?
6. Dla mnie wielkim zaskoczeniem było, że moim atutem w tych anglojęzycznych krajach okazała się znajomość hiszpańskiego i francuskiego, co pozwoliło mi znaleźć pracę… w przeciwieństwie do Polski.
7. Całkiem możliwe, że świat ci tak zawróci w głowie, że powrót do miejsca wylotu będziesz odwlekać… w nieskończoność.
Jeśli nie jesteście jeszcze w 100% przekonani, że powinniście wziąć urlop dziekański, mam dla Was wiadomość specjalną od HANI, która prowadzi bloga HANNA TRAVELS i… nie zdecydowała się wziąć dziekanki!
Zawsze chciałam spróbować pracy za granicą, wolontariatu w Afryce czy nawet zwykłej włóczęgi z plecakiem po świecie. W głowie jednak miałam więcej obaw niż odwagi, a w moim otoczeniu nie było nikogo, kto by mnie do podróżowania pchnął. Głosy rozsądku dookoła sprawiły, że wybrałam dość stabilne życie: studia, pracę na etacie, mieszkanie, ślub. Ciągle jednak czułam, że nie idę ścieżką, którą bym chciała. Po kilku latach wreszcie coś we mnie pękło i rzuciłam wszystko, co bezpieczne.
Teraz mam 28 lat i nadrabiam to, co mogłam robić kilka lat temu – pracuję w hostelach, jeżdżę autostopem, poznaję wspaniałych ludzi i w przyszłym roku planuję podróż dookoła świata. Krótko mówiąc: żyję pełnią życia. Co prawda mam poczucie straconych kilku lat. Kto wie, może gdybym dała sobie rok wolnego przed podjęciem wszystkich tych bezpiecznych decyzji, już dawno robiłabym to co naprawdę kocham? Nie wiem, ponieważ nie da się już tego sprawdzić. Nie mogę powiedzieć, że dziekanka pomaga w wyborze dobrej drogi, ale mogę powiedzieć, że jej brak na pewno w tym nie pomaga.
Gdyby dzisiaj przyszła do mnie Ja w wieku 19 lat, świeżo po maturze, czy nawet już na studiach i powiedziała: “Nie wiem co mam w życiu robić i którą drogą mam iść”, poradziłabym: Jedź, bo odpowiedź czeka gdzieś w świecie, a lepiej znaleźć ją wcześniej niż za późno. Jeszcze zdążysz się w życiu napracować i ustabilizować, a nie ma nic gorszego od poczucia, że stracony czas już nie wróci. Masz na karku 20 lat, jesteś zdrowa, w pełni sił i bez zobowiązać typu rodzina. To nie jest czas na zbieranie oszczędności. To czas na zbieranie doświadczenia i tworzenie wspomnień.
Myślę, że nie trzeba Was dłużej przekonywać. To co, którą opcję wybieracie?
…
Podobał Wam się wpis? Bądźcie na bieżąco, śledząc gadulcowego FANPAGE’A oraz INSTAGRAM! Zachęcam również do zapisywania się do NEWSLETTERA (ramka pod spodem) oraz pozostawienia komentarza pod wpisem. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję!