Kraj zamieszkały przez trzy różne narodowości: Malajów (głównie Muzułmanów), Chińczyków oraz Hindusów. Dodatkowo z roku na rok Europejczycy, Australijczycy czy Amerykanie osiedlają się tutaj na stałe. Doceniają ładną pogodę, przystępne ceny, niskie bezrobocie i sympatycznych ludzi. Mnie osobiście Malezja pozytywnie zaskoczyła – z jednej strony jest multikulturowa, co bardzo odróżnia ją od Polski, a z drugiej ma w sobie dużo z Europy, co sprawia, że turysta dobrze się tam czuje.
Jak dotrzeć do Malezji?
Najlepiej czyhać na promocje na Flipo czy Fly4Free. Zdarzają się loty z dużych europejskich miast (niekiedy nawet z Warszawy) za 1500-2500 zł. Warto sprawdzić również loty do Bangkoku, a następnie Air Asią dostać się do stolicy Malezji. Należy pamiętać, że Air Asia to malajskie linie lotnicze, więc łatwo upolować naprawdę tani bilet.
Kiedy jechać?
W Malezji są dwie pory roku – sucha i deszczowa. Deszczowa trwa mniej więcej od października od marca, a sucha od kwietnia do września. Nie oznacza to jednak, że w czasie pory deszczowej non stop pada deszcz. Opady występują głównie wieczorem i nocą. Byłam w Malezji w lutym i marcu i nie pamiętam, żebym kiedykolwiek zmokła. Chyba tylko raz dopadła nas ulewa, ale skończyła się równie szybko jak zaczęła. Warto nosić ze sobą parasol lub pelerynę. Należy również pamiętać, że w czasie monsunów wyspy na wschodnim wybrzeżu (Perhentian, Tioman) są zamknięte dla turystów, z powodu przypływów i wysokiego poziomu wody. Miesiące rozpisane pod kątem pogody oraz ciekawych wydarzeń znajdziecie TUTAJ.
Za najlepszą porę na odwiedzenie Malezji wiele osób uważa sierpień i wrzesień.
Transport w Malezji
Po Malezji poruszałam się tylko i wyłącznie autostopem. Działa on w tym kraju rewelacyjnie i polecam go serdecznie każdemu, nawet kompletnym nowicjuszom. Warto spróbować na przykład w Cameron Highlands, gdzie nie ma za bardzo innych opcji (poza taksówką i skuterem, które są dość drogie). Nigdy na podwózkę nie czekałam dłużej niż kilkanaście minut (jeździłam w różnych kombinacjach: sama, z chłopakiem, przyjaciółką, w 3 osoby). Kierowcami byli zarówno Malajowie chińskiego pochodzenia, jak i Muzułmanie czy Hindusi – wszyscy bardzo mili i pomocni. Dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy o Malezji, jej mieszkańcach, sytuacji politycznej czy gospodarczej.
Bez zarzutu funkcjonują pociągi oraz autobusy. Z tego co słyszałam pociągi (jak na ten rejon świata) są dość drogie. Generalnie ceny są mniej więcej takie jak w Polsce. Drogi są w dobrym stanie, a przez całą Malezję prowadzi autostrada (zakorkowana w czasie Chińskiego Nowego Roku – styczeń, luty).
Ceny
Przez to, że korzystałam z autostopu, Couchsurfingu (spałam za darmo u kogoś w mieszkaniu/domu), a 2 tygodnie spędziłam na wolontariacie, średnio wydawałam jedynie 15$ dziennie. Posiłki dostaniemy za 1-4$ w ulicznej knajpce (polecam hinduskie przysmaki – chlebek naan i roti z curry mogłabym jeść cały czas), nieco więcej zapłacimy za lunch czy kolację w restauracji (ceny w sieciówkach typu Pizza Hut czy McDonalds prawie takie same jak w Polsce). Ciężko jest znaleźć nocleg za mniej niż 6$ od osoby (za tę kwotę raczej będzie to łóżko w dormitorium).
Ceny atrakcji wahają się od kilku do kilkudziesięciu dolarów. Jednodniowe wycieczki na przykład w Cameron Highlands to koszt około 20$.
MOJE OSOBISTE TOP 3 + 1
1. Wyspa Penang
Urzekło mnie przede wszystkim klimatyczne miasto Geogretown znajdujące się na Penang. Z całym mnóstwem murali, pysznym jedzeniem i fantastyczną Malajką, u której mieszkaliśmy. Jednak cała wyspa jest przepiękna – można odwiedzić chociażby dżunglę w małym parku narodowym, spać na hamaku pod gołym niebem, a o wschodzie słońca podglądać jak żółwice składają jaja. Fani historii i architektury również znajdą coś dla siebie – na Penang jest pełno interesujących świątyń i budowli. Zdecydowanie „must be”, jeśli chodzi o Malezję!
2. Langkawi
Wyspa znajdująca się na północ od Penang, bardzo blisko granicy z Tajlandią. Spędziliśmy tutaj błogie 2 tygodnie będąc na wolontariacie, który znaleźliśmy na stronie Workaway.info. Malowaliśmy łódź, byliśmy kucharzami i kelnerami w czasie rejsów. Jedyne kilka godzin dziennie 5 dni w tygodniu – w zamian za taką pracę, która okazała się świetną zabawą i nowym doświadczeniem mieliśmy nocleg, jedzenie i skuter do dyspozycji. Żyć nie umierać! A wyspa jest piękna i idealna na kilka(naście) dni lenistwa. W dodatku całe Langkawi to jedna wielka strefa bezcłowa, także alkohol, czekolada i inne smakołyki są tutaj tańsze niż w pozostałej części Malezji.
3. Kuala Lumpur i Cameron Highlands
Znowu nie umiałam się zdecydować. Kuala Lumpur to moje ulubione miasto w całej Azji południowo-wschodniej. Nigdzie tak dobrze się nie czułam, nie poznałam tylu świetnych ludzi z całego świata. Dwukrotnie korzystałam z Couchsurfingu i był to strzał w dziesiątkę. Oczywiście samo miasto jest zachwycające! Na dwóch słynnych wieżach począwszy, przez liczne muzea i świątynie, po park, w którym można spędzić kilka dni.
Cameron Highlands to połacie pól herbacianych. Zielone listki ciągnące się po horyzont. Niezapomniany widok. Przy okazji można wybrać się na wycieczkę i zobaczyć raflezję – największy kwiat na świecie. Albo udać się na farmę truskawek czy pszczół. Świetne miejsce na piesze wędrówki. W dodatku kusi przyjemną temperaturą – zawsze jest tutaj kilka stopni mniej niż w pozostałych miejscach w kraju.
Ulubione miejsce Zuzi, autorki bloga Zu in Asia, która mieszka w stolicy Malezji od 3 lat:
“Malezja jest przepięknym krajem i pomimo tego, że mieszkam tu już 3 lata, ciągle odkrywam miejsca które naprawdę mnie zaskakują.
Jednym z miejsc do którego chętnie wracam myślami i zawsze polecam znajomym jest sierociniec dla słoni w Kuala Gandah (jakieś 1,5 godziny drogi z Kuala Lumpur). Sierociniec położony jest w wiosce na skraju dżungli i nie dojeżdża tam żaden autobus, ale można wynająć samochód i bez problemu dojechać tam autostradą.
Okolica jest piękna, zielona i cicha, a w okolicy znajduje się jeszcze park jeleni. Nawet bez zagłębiania się w dżunglę można zauważyć małpy, motyle i monitor lizards, czyli jakby wielkie jaszczurki.
Sam sierociniec położony jest na sporym obszarze. To nie jest typowe miejsce, do którego zabiera się turystów, żeby pojeździli sobie na słoniach – zresztą takich miejsc w zasadzie w Malezji nie ma, jest to raczej zjawisko spotykane w Tajlandii czy Laosie.
Placówka prowadzona jest przez lokalną organizację pozarządową zajmującą się pomocą młodym słoniom, które zostały porzucone przez grupę, lub zraniły się podczas wędrówki czy złamały nogę. Takie zwierzęta dochodzą do siebie na terenie ośrodka, po czym w miarę możliwości są wypuszczane do dżungli lub łączone ze stadem.
Turyści mogą obejrzeć film o tym, jak można pomoc słoniom w Malezji, nakarmić niektóre z nich, a jeśli pogoda pozwoli – nawet umyć małe słonie w rzece (to jest zresztą najlepsza część programu)!
Aktywności są ograniczone do kilkudziesięciu odwiedzających dziennie, tak aby nie przemęczyć zwierząt. Nie ma mowy o wyzysku czy zarabianiu na słoniach – odwiedziny w ośrodku są darmowe, jedynie mycie słoniątek jest płatne w postaci dotacji, zwykle ok. 10RM (10 zł).
Uwielbiam to miejsce właśnie za troskę jaką otacza się tam te piękne zwierzęta. Ale też za śpiew ptaków, bliskość dżungli i pyszny wiejski smażony ryż w knajpce zaraz przed bramą do ośrodka. I brak tłumów turystów.”
Malezja to idealny pomysł na pierwszą podróż do Azji południowo-wschodniej. Nie przeżyje się szoku kulturowego (chyba, że kogoś dziwią kobiety z zakrytymi głowami i ramionami), a zakosztuje się przyjemnej, azjatyckiej inności. Należy zaznaczyć, że odwiedziłam jedynie tę kontynentalną część Malezji (plus wyspy Penang i Langkawi). Prawdopodobnie malajska część Borneo dostarcza równie ogromnych, jak nie większych, wrażeń. Jeśli jesteście ciekawi jak się żyje na tej wyspie zapraszam na bloga Lotoholik.pl.
Macie swoje ulubione miejsca w Malezji? Albo takie, które najchętniej byście odwiedzili? Czekam na Wasze opinie!
Podobał Wam się wpis? Bądźcie na bieżąco, śledząc gadulcowego FANPAGE’A oraz INSTAGRAM! Zachęcam również do zapisywania się do NEWSLETTERA (ramka pod spodem) oraz pozostawienia komentarza pod wpisem. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję!