Podróżowanie w dzisiejszych czasach jest bardzo skomplikowane. Najpierw poświęcamy sporo czasu na znalezienie taniego biletu lotniczego, kontaktujemy się z właścicielami guesthousów czy Hostami z Couchsurfingu. Następnie przeglądamy mnóstwo blogów, portali i artykułów podróżniczych.
A kiedy wreszcie dotrzemy w wymarzone miejsce pstrykamy setki zdjęć, robimy dziesiątki selfie, nagrywamy filmy i kręcimy snapy. Po czym prędko biegniemy do pobliskiej kawiarni czy restauracji, zamawiamy cokolwiek do picia i wrzucamy zdjęcia na portale społecznościowe. Facebook, Instagram, Twitter, Snapchat, Printerest, Google+, Youtube – niech świat wie jak dobrze się bawimy. Szkoda tylko, że nie zwróciliśmy uwagi na miejsce, do którego tak bardzo chcieliśmy przyjechać. Nie zauważyliśmy, że gdzieś w kącie stało dziecko i uśmiechało się do nas przez 10 minut. A potem odeszło ze smutną miną, bo ani razu na niego nie spojrzeliśmy. W końcu idealne zdjęcie samo się nie zrobi…
WYŁĄCZ KOMPUTER, TABLET, TELEFON. PODRÓŻUJ. ŻYJ.
Nasze społeczeństwo ma problem. Spędzamy coraz więcej czasu przed monitorem albo gapiąc się w swojego smartfona. Przestajemy ze sobą rozmawiać. Boimy się bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Niektórzy nastolatkowie nie wiedzą jak żyć bez Snapchata. Zamiast wspomnień, przywozimy z podróży zdjęcia i filmy. Wracamy z innego kraju ciesząc się, że mamy setki gigabajtów fotografii. Często robimy zdjęcie równocześnie myśląc „O! Będzie idealne na Fejsa”.
Zachłysnęliśmy się internetowym życiem, zapominając o tym rzeczywistym. Liczą się lajki, komentarze, udostępnienia. To one budują poczucie naszej wartości. A gdyby tak wyłączyć wszystkie urządzenia mobilne i po prostu cieszyć się chwilą? Porozmawiać z drugą osobą? Zagadać nieznajomego? Być offline cały dzień, tydzień, a może nawet dłużej? Świat nie zawali się, jeśli nie wrzucimy na Instagram jakiegoś zdjęcia. Jednak nasze życie może legnąć w gruzach, gdy przestaniemy rozmawiać z bliskimi w cztery oczy.
BLOGOWANIE W PODRÓŻY
Kolejna sprawa, która nie daje mi spokoju. Bo mądre podróżowanie i prowadzenie bloga jest bardzo trudne. Przyznaję – sama miałam z tym ogromny problem przez pierwsze tygodnie w Azji. Potrafiłam przez godzinę szukać kawiarni z dobrym internetem. Chodziłam późno spać, żeby dodać zdjęcie o odpowiedniej godzinie. Tak, by Facebook mnie „polubił” i łaskawie pokazał fotografię jak największej ilości osób. Marudziłam, gdy internet nie działał albo był za słaby, żeby opublikować nowy wpis. Bywałam zmęczona i zmierzła, bo chciałabym iść spać, a tu jeszcze trzeba obrobić i wyselekcjonować zdjęcia. Miewałam dość samej siebie i tego całego blogowania. A mnie miał dość mój chłopak.
Po jakimś czasie stwierdziłam, że to wszystko nie ma sensu. Przecież nie podróżuję po to, żeby blogować. Podróżuję po to, żeby podróżować. Poznawać innych ludzi, odmienne kultury, zobaczyć na własne oczy piękne zabytki czy miejsca stworzone przez naturę. Zrozumiałam, że nie muszę mieć perfekcyjnych filmów i fotografii. Wystarczą mi unikalne, jedyne w swoim rodzaju wspomnienia. Bo aparat mogą mi ukraść, a dysk czy laptop mogą się zepsuć. Wspomnień nikt mi nie odbierze. I nikt nie stworzy ich za mnie.
Ten tekst nie dotyczy tylko podróżowania. W codziennym życiu również nadużywamy komputerów, smartfonów, social media. Znajdujemy proste wytłumaczenia: w ten sposób pracujemy, uczymy się, mamy kontakt ze światem. Internet jest wielkim ułatwieniem, trudno wyobrazić sobie bez niego życie. Jednak zastanówmy się nad tym, ile czasu marnujemy siedząc na Facebooku czy innych kanałach społecznościowych. Jak wiele tracimy, kiedy w podróży usilnie próbujemy złapać WiFi zamiast poznawać dane miejsce. Albo kiedy jedziemy wrocławskim tramwajem i całą drogę piszemy SMS-y zamiast spojrzeć przez okno i odkryć nowy mural koło dworca.
Zdjęcie pochodzi z TEJ strony.
…
Podobał Ci się wpis? Będzie mi bardzo miło, jeśli go skomentujesz, udostępnisz albo podeślesz znajomym czy rodzinie. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję! A potem wyłącz laptopa, telefon czy tablet i porozmawiaj z bliskimi. Albo nieznajomymi 🙂