Chiapas to jeden z najtańszych, a zarazem najbiedniejszych rejonów Meksyku. Do najbardziej znanych miast w tej okolicy należy San Cristóbal de las Casas. To tam spędziliśmy Wszystkich Świętych, które obchodzi się w tym kraju w niezwykły sposób. Natomiast w drodze do Palenque zwiedzaliśmy wodospady: Agua Azul oraz Misol-Ha.
SAN CRISTOBAL DE LAS CASAS
Położone w górach, kolorowe miasto słynie z lokalnych wyrobów i rześkiej pogody. Na tutejszym markecie można kupić przeróżne rzeczy od pięknych ubrań począwszy, przez biżuterię (przede wszystkim bursztyny), po intrygujące, drewniane maski i inne pamiątki. Sama kupiłam sobie śliczną bluzkę i kilka innych gadżetów. Jest to niezbyt duża, klimatyczna i lubiana przez turystów miejscowość. Główne ulice (Real de Guadelupe czy Avenida Miguel-Hidalgo) i plac są zatłoczone zarówno w dzień jak i wieczorami. Można tu dobrze i tanio zjeść, napić się smacznej kawy, a wieczorem posłuchać muzyki na żywo w jednej z licznych knajpek. San Cristóbal de las Casas słynie również z pięknych kościołów, chociażby katedra w samym centrum miasta, robi ogromne wrażenie. Miasta nie da się nie lubić, więc nic dziwnego, że wiele osób przyjeżdża tu na kilka dni, a zostaje tygodnie, a nawet miesiące czy lata. Tak było w przypadku Oli, która prowadzi bloga Mexico Magico Blog i mieszka tu od 6 lat. Niestety, gdy byliśmy w San Cristó Polka akurat wyjechała do innego miasta.
Będąc w tej miejscowości koniecznie należy udać się na Free Walking Tour (od poniedziałku do soboty o 10:00 i 17:00, start na przeciwko katedry). Przewodnicy to młodzi ludzie pełni pasji i miłości do San Cristóbal. Mają bardzo dużą wiedzę na temat historii miasta i całego Meksyku, są pozytywnie zakręceni, a przy okazji podpowiadają gdzie (i co) najlepiej jeść i pić. Dodatkowo zabiorą nas w mniej oczywiste miejsca jak na przykład pracownie lokalnych artystów. Na wycieczce możemy też poznać innych fajnych ludzi – nasza grupa bardzo się zżyła, cały spacer miał trwać 3-4 godziny, a ostatecznie znacznie się przeciągnął. Co więcej, spotkaliśmy się ponownie wieczorem i kolejnego dnia.
W San Cristóbal de las Casas poznaliśmy także fantastyczne małżeństwo polsko-francuskie, które podróżowało po świecie cały 2017 rok, a aktualnie mieszka na wyspie La Réunion i ma w planach otworzenie małego eko-guesthouse’u. Ela, David (Move Our World) – pozdrawiamy i chętnie w przyszłości Was odwiedzimy!
WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH W ZINACANTAN I SAN JUAN CHAMULA
1 listopada pojechaliśmy lokalnym autobusem do małej wioski Zinacantan. To tam, na wzgórzu, jest położony dość duży cmentarz, gdzie są pochowani bliscy okolicznych mieszkańców. Praktycznie wszyscy byli odświętnie ubrani, mieli na sobie piękne, kolorowe, ręcznie wyszywane stroje. Cały cmentarz był udekorowany kwiatami, świecami oraz ulubionymi smakołykami zmarłych (królowały Coca-Cola i różne owoce). Meksykanie całymi rodzinami siedzieli przy grobach, rozmawiali, jedli, pili piwko, a to wszystko w rytm pieśni słynnych mariachi. Koniecznie obejrzyjcie ten filmik, by poczuć tę niezwykłą atmosferę:
W Zinacantan spotkaliśmy się z Zosią, która prowadzi fanpage Just a Journey i aktualnie przemierza Amerykę Południową rowerem. Niesamowita, życzliwa i pełna dobrej energii osoba! Następnie udaliśmy się do San Juan Chamula, które słynie z niecodziennych obrządków religijnych. Jest to połączenie chrześcijaństwa i indiańskich wierzeń (ze zdecydowaną przewagą tych drugich). Niestety spóźniliśmy się kilkanaście minut i było już po wszystkim. Został tylko kościół pełen trawy, z której dzieciaki wygrzebywały maleńkie kawałki złota (tak przynajmniej nam powiedziały!). Ciekawostka: wewnątrz znajduje się dużo figur katolickich świętych, a przy każdej z nich jest postawione lustro, które ma odbijać zło. Więcej o San Juan Chamula przeczytacie TUTAJ. Robienie zdjęć w kościele, szczególnie modlących się ludzi, jest surowo wzbronione, dlatego nie mamy stamtąd żadnych materiałów. Odwiedziliśmy za to pobliski cmentarz – zapraszam na fotorelację!
WYCIECZKA Z SAN CRISTOBAL DO PALENQUE
Z San Cristóbal de las Casas do Palenque można dostać się na dwa różne sposoby: tradycyjnym autokarem, który jedzie okrężną trasą oraz wycieczkowym busikiem, który przedziera się przez góry, a po drodze zatrzymuje się przy dwóch pięknych wodospadach. Wybraliśmy opcję numer dwa, więc bladym świtem (bodajże o 4:30) zostaliśmy odebrani z hostelu i ruszyliśmy w stronę przysłowiowego słońca. Poprzedniego wieczoru włóczyliśmy się do północy po cmentarzu z nowymi meksykańskimi znajomymi, więc byliśmy pewni, że zarwaną nockę odeśpimy w busie. Błąd. Trasa okazała się zbyt kręta i wyboista, by zmrużyć oko choćby przez 5 minut, w dodatku widoki zachwycały, więc odłożyliśmy sen „na potem”. Koło 7:00 stanęliśmy w przydrożnej knajpce na śniadanie – dobrze, że mieliśmy własny prowiant, bo ceny były dwukrotnie wyższe, niż w restauracjach, do których chodziliśmy zazwyczaj.
Kilka godzin później dotarliśmy do pierwszego wodospadu – Agua Azul. To wprost idealne miejsce na poranną kąpiel! Szkoda tylko, że po chwili dogoniły nas wszystkie inne busy wycieczkowe – było ich na pewno kilkadziesiąt. Na szczęście nie wszyscy turyści chcieli się orzeźwić w przyjemnie chłodnej wodzie, więc nie było tam tłumów. Koło wodospadów znajduje się mnóstwo knajpek i sklepików, w których możemy nabyć wszelakie pamiątki, zjeść coś na szybko lub napić się pysznego kokosa (lub coco-loco, czyli kokosa z rumem – o ile nie przeszkadza nam fakt, że jeszcze nie ma dwunastej ;)).
Po mniej więcej 90 minutach ruszyliśmy dalej. Tym razem szybciej dotarliśmy do drugiej atrakcji jaką jest wodospad Misol-Ha. Kaskada jest bardzo wysoka i całkowicie inna, niż Agua Azul. Warto pójść śliską ścieżką naokoło wodospadu. Na jej końcu, za niewielką opłatą, można wejść do jaskini, w której znajduje się podziemny siklawa i nietoperze. Tu także można popluskać się w wodzie, niestety na wszystko mamy dość mało czasu (kierowca busa radzi, by w tym miejscu zjeść lunch, ponieważ czeka nas dalsza część podróży i zwiedzanie Palenque – nas odstraszają ceny w jedynej restauracji, cieszymy się, że mamy własny prowiant).
Popołudniu dotarliśmy do dawnego miasta Majów położonego w środku dżungli. Palenque zrobiło na nas ogromne wrażenie. Spotkaliśmy mnóstwo wycieczek (w tym średnio miłych, polskich turystów z Rainbow i innych biur podróży – jeden z nich nie wiedział, że jestem Polką i warknął na mnie po „angielsku”, a ja z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam mu grzecznie, oczywiście w naszym języku; dobrą miał minę haha!), spociliśmy się niemiłosiernie (było naprawdę parno i gorąco), ale mimo wszystko byliśmy zachwyceni. Ruiny zostały odkryte w 1746 roku, a największy rozkwit miasta przypada na VII – VIII wiek. Od 1981 roku cały teren ma status parku narodowego, a 6 lat później dawną osadę Majów wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To nie jedyna atrakcja całego kompleksu – znajdziemy tam również kilka jeziorek, małe wodospady, zwierzaki (głównie małpy i ptaki) oraz klimatyczne mosty. By to wszystko zobaczyć należy kierować się w dół parku, do innego wyjścia.
Jeśli planujecie zwiedzać Palenque wcześnie rano przeczytaj koniecznie TEN WPIS (to niegłupi pomysł, bo z pewnością jest wtedy mniej ludzi, a słońce aż tak nie doskwiera).
Po zwiedzaniu zostaliśmy odwiezieni do centrum miasta, skąd późnym wieczorem mieliśmy autobus do Campeche. Reszta grupy wracała tego samego dnia do San Cristóbal de las Casas (czyli cała wycieczka trwa standardowo od 4-5 rano do 21!). Samo miejscowość Palenque nie jest zbyt ciekawa, ale polecam serdecznie restaurację Tropi Taco. Tanio, smacznie i pracownicy zgadzają się, żeby przynieść piwko z pobliskiego sklepu (bo w knajpce nie ma alkoholu).
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
- Magiczne San Miguel de Allende
- Kolorowe Guanajuato
- Oaxaca w wielkim skrócie (miasto, okolice i cudowne wybrzeże Pacyfiku)
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Ceny z października 2017 roku, 5 MXN = około 1 PLN
- nocny autobus z San Pedro Pochutla (stan Oaxaca) do San Cristobal de las Casas – ok. 400 MXN
- nocleg w San Cristóbal w fantastycznym Corazon Corteza (pokój dwuosobowy, wspólna łazienka, kuchnia, przemili właściciele) – 400 MXN
- wycieczka z San Cristóbal do Palenque (w tym wstęp do ruin) – 300 MXN – polecamy agencję Jalapenos Tours (ceny można negocjować)
- cappuccino – od 20 MXN
- tacosy na lokalnym markecie – 5-10 MXN za sztukę (najemy się 3-5)
- restauracja El Caldero – dość droga, ale za 70-90 MXN dostaniemy zupę, która spokojnie starczy na 2 osoby (albo na obiad i kolację – można brać na wynos); dodatkowo codziennie są inne promocje, my na przykład trafiliśmy na darmowy, pyszny deser
- Free Walking Tour – pamiętajcie, że taki spacer tylko w teorii jest całkowicie darmowy, wypada zostawić napiwek, szczególnie jeśli nam się podobało
- przepyszny mezcal czekoladowy 200 ml – 150 MXN (idealny na prezent albo do wypicia w Sylwestra na wulkanie Acatenango :D)
- ręcznie wyszywana, tradycyjna bluzka – 140 MXN (trochę negocjowałam, ale nie za bardzo, bo to i tak bardzo niska cena, a pani była kochana i miała słodkie dzieciaki)
- przechowalnia na dworcu w Palenque – 15 MXN za godzinę (bodajże za średniej wielkości bagaż)
- z San Cristóbal de las Casas do miasteczek Zinacantan i San Juan Chamula można dostać się miejskim autobusem – ok. 20 MXN/bilet
- z wioski Zinacantan na cmentarz można dostać się pieszo (zajmie nam to kilkadziesiąt minut) lub tuk tukiem za około 30 MXN (za przejazd)
- z Zinacantan do San Juan Chamula nie ma bezpośrednich autobusów; najlepiej wziąć taksówkę (ok. 80 MXN) lub podjechać kawałek w stronę San Cristobal i łapać stopa na skrzyżowaniu (można też iść pieszo, ale to ok. 5 km)
…
Podobał Wam się wpis? Bądźcie na bieżąco, śledząc gadulcowego FANPAGE’A, INSTAGRAM (InstaStories!) oraz SNAPCHATA (nick: gadulec). Zachęcam również do zapisania się do NEWSLETTERA (ramka pod spodem) oraz pozostawienia komentarza pod wpisem. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję!