Tym razem zapraszam na podróż po środkowej części Rumunii: Bukareszcie, Braszowie, zamkach w Sinaia, Bran i Rasnovie oraz Parku Narodowym Piatra Craiului. Przejedziemy się także słynnymi Trasami: Transfogaraską i Transalpiną, a na koniec odwiedzimy piękne miasta – Alba Iulia oraz Sighișoarę.
Wpis jest drugą częścią cyklu dot. Rumunii. W pierwszej opisałam początek naszej 2,5-tygodniowej podróży po kraju Draculi. Objazdówka po Rumunii cz. I to opis trasy po północnych i południowych regionach tego kraju.
DZIEŃ X i XI – Bukareszt – stolica z potencjałem
Prosto znad morza udaliśmy się do stolicy Rumunii – Bukaresztu. Jest to centrum przemysłowo-usługowe, zamieszkałe przez prawie 2 mln osób. Ma bogatą historię, sięgającą starożytności, chociaż głównym miastem Rumunii stał się dopiero w XIX wieku. Zgodnie z legendą miasto zostało założone przez pasterza o imieniu Bucur. Jednak potwierdzone historyczne informacje mówią, że założycielem miasta jest Mircza Stary, a sam Bukareszt powstał po zwycięstwie nad Turkami w XIV wieku. Co ciekawe rumuńskie słowo bucurie znaczy radość.
Mieszkaliśmy koło parku Cismigiu, w pobliżu starego miasta, do którego udaliśmy się wieczorem. Niestety liczne trzęsienia ziemi, II wojna światowa, a przede wszystkim rządy dyktatora Nicolae Ceaușescu nie były łaskawe dla stolicy Rumunii. W trakcie jego panowania zniszczono około 1/5 zabudowy starówki. Renowacja wciąż trwa – duża część budynków, spośród tych, które przetrwały, wymaga remontu. Pierwsze wrażenie: Bukareszt ma potencjał, ale nas nie zachwycił. Daleko mu do Krakowa, Wrocławia, Gdańska czy wielu innych polskich miast.
Kolejnego dnia odwiedziliśmy najważniejsze punkty starówki (nowoczesny pasaż handlowo-shishowy Pasajul Vilacrosse, XIX-wieczny hotel Hanul lui Manuc, klasztor Stavropoleos), a po południu udaliśmy się na wycieczkę po słynnym parlamencie.
Pałac Parlamentu – gigantyczna fanaberia Nicolae Ceausescu
Parlament w Bukareszcie to symbol minionego komunizmu oraz dowód na to, że niektórzy władcy nie cofną się przed niczym, żeby udowodnić swoją wyższość i “potęgę”. Oto kilka ciekawostek na temat tego niezwykłego budynku:
- to drugi największy budynek na świecie (po Pentagonie) – ma 65 tys. m² powierzchni,
- aby mógł powstać wyburzono około 7 km² powierzchni starego miasta z historycznymi zabudowaniami – rozebrano m.in. 30 tys. domów, 19 cerkwi, 3 kościoły, 6 synagog i przesiedlono aż 40 tys. mieszkańców (!),
- budowa rozpoczęła się w 1983 roku, trwała 13 lat i pochłonęła 3 miliardy dolarów (!),
- przy budowie pracowało 700 architektów i 20 tys. robotników,
- wewnątrz mieści się 1100 pomieszczeń,
- pałac ma 12 pięter i 8 podziemnych kondygnacji,
- Donald Trump chciał go kupić i urządzić w środku… kasyno.
W trakcie wycieczki z przewodnikiem, która trwa około 1,5h, zwiedza się tylko 2 piętra parlamentu (głównie sale balowe i reprezentacyjne), ale i tak robi ogromne wrażenie. W pozostałych pomieszczeniach pracują urzędnicy, politycy i administracja.
Po wizycie w parlamencie zjedliśmy pyszne papanasi (rodzaj pączków ze śmietaną i konfiturami) w jednej z najstarszych restauracji w mieście Caru’ cu Bere. Wieczorem spotkaliśmy się ze znajomymi Damiana w Linea / Closer To The Moon (bar na dachu w centrum miasta ze świetnym widokiem). Co jak co, ale knajpki i mieszkańcy Bukaresztu są super! 🙂
DZIEŃ XII – Bukareszt > Pałac Peleș > Braszów > Râșnov > Zamek Bran > Zărnești (223 km)
Pałac był letnią rezydencją Króla Karola I. Powstała w nim pierwsza w Rumunii sala kinowa, a od początku jego istnienia (XIX wiek!) działały w nim winda, centralne ogrzewanie i… odkurzacz (też centralny rzecz jasna). Więcej ciekawostek na temat Pałacu Peles przeczytacie na blogu Osmóla. Pałac robi wrażenie zarówno z zewnątrz jak i od środka. Ponoć to jeden z najładniejszych zamków w całej Rumunii!
Kolejnym przystankiem tego dnia było miasto Braszów. Jest to ósme co do wielkości miasto w Rumunii zamieszkałe przez ok. 300 tysięcy osób. Piękna starówka, kolorowe kamieniczki, pyszne jedzenie i kolejka linowa na górze Tâmpa, ze szczytu której rozpościera się fantastyczny widok na całą okolicę. To tylko część powodów, dla których powinniście odwiedzić to miejsce.
Skuszeni zdjęciem okładkowym z “Travelera” udaliśmy się również do Râșnova. Nie doczytaliśmy jednak, że tamtejsza twierdza jest w remoncie (na tablicy piszą, że do 8.02.2022). Tak czy siak zdjęcie z drona jest ładne, więc warto było tam pojechać, prawda? 🙂
Ostatni przystanek tego dnia to słynny Zamek Drakuli w Branie. Przyjechaliśmy za późno na zwiedzanie, ale i tak nie mieliśmy tego w planach – sporo osób nam to odradzało twierdząc, że zamek dużo lepiej prezentuje się z zewnątrz.
Dla przypomnienia: zamieszanie wokół tego miejsca spowodowała książka Brama Stokera. Zamek Bran uchodzi za siedzibę Draculi, choć prawdopodobny pierwowzór tej postaci, Wład Palownik, nigdy w nim nie mieszkał. Prawdziwą siedzibą Włada był Zamek Poenari, o którym wspominam kilka akapitów niżej.
DZIEŃ XIII – Park Narodowy Piatra Craiului > Cârța (91 km)
Noc spędziliśmy na darmowym kempingu w pobliżu miejsca, w którym zaczyna się szlak m.in. na szczyt Piatra Mică (nasz główny cel). Polecamy wszystkim osobom, które mają namiot albo vana, przyczepę kempingową czy kampera. Pamiętajcie, że Rumunia jest jednym z nielicznych krajów Europy, które zezwalają na nocowanie “na dziko”. Oczywiście należy pozostawić po sobie miejsce w stanie nienaruszonym (i nie może to być prywatna posesja, chyba, że mamy zgodę właścicieli).
Rano, po pysznym śniadanku nad brzegiem rzeki, wyruszyliśmy na trasę. Początkowo szliśmy przez las i mniej więcej po godzinie dotarliśmy do polany, z pięknym widokiem na całą okolicę. Spotkaliśmy tam owce, konie i psy pasterskie, które szybciutko przepędziły Tacosa ze swoich włości (na szczęście obyło się bez awantur, ale uważajcie na swoje psiaki). Później znów weszliśmy do lasu, straciliśmy z oczu znaki i jakieś pół godziny błądziliśmy po krzaczorach. Końcowy odcinek był stromy i dał nam w kość, dodatkowo zrobiło się naprawdę ciepło.
Niech Was nie zmyli krzyż – to jeszcze nie szczyt! Ostatni trawers i będziecie na Piatra Mică (1816 m n.p.m.). To jak na razie rekord wysokościowy naszego Taco – mówiąc szczerze był mniej zmęczony, niż my!
Schodziliśmy inną drogą – przez schronisko Cabana Curmătura. Na tej trasie dwukrotnie była stromizna i łańcuchy, a nasz psiak lądował w Damianowym plecaku. Nie miał z tym najmniejszego problemu – nie wyrywał się i grzecznie siedział w środku. Po przerwie na piwko i kanapki zeszliśmy na parking – przejście tej pętli zajęło nam około 6 godzin. UWAGA! Najlepiej wracać nieco dłuższą drogą tj. wąwozem Prapastiile Zarnestiului. Nie popełniajcie naszego błędu i nie omijajcie tej fantastycznej atrakcji!
Po południu dotarliśmy na kemping w miejscowości Cârța tuż przy początku Drogi Transfogaraskiej.
DZIEŃ XIV – Cârța > Trasa Transfogarska > Curtea de Argeș > Horezu (230 km)
Trasa Transfogarska (rum.Transfăgărășan) to nazwa drugiej pod względem wysokości drogi kołowej w Rumunii (DN7C). Liczy 151 kilometrów, a nieopodal jeziora Bâlea osiąga wysokość 2042 m n.p.m.. Została wybudowana w latach 1970–1974 na polecenie Nicolae Ceaușescu. Początkowo miała znaczenie militarne, ponieważ rumuński dyktator chciał zapewnić sobie szybki transfer przez góry w przypadku sowieckiej inwazji. Co jak co, ale trzeba mu przyznać, że miał fantazję i zawsze mierzył wysoko…
Największe wrażenie robi północny odcinek drogi (od którego zaczęliśmy). Natomiast w części południowej, przy trasie znajdują się liczne atrakcje np. zapora na rzece Ardżesz o wysokości 160 metrów tworząca jezioro Vidraru czy zamek Poenari, o którym wspominałam wyżej (należał do Włada Palownika – pierwowzoru Drakuli).
WAŻNE! Tunel w najwyższym punkcie drogi jest zamknięty od października (lub listopada) do maja (lub czerwca), z powodu opadów śniegu i porywistych wiatrów.
Na nas największe wrażenie zrobiły przepiękne okolice jeziora Bâlea oraz… niedźwiedzie! Widzieliśmy trzy miśki chillujące tuż przy drodze! Ponoć to dość standardowy widok – przy ostatnim zwierzaku dowiedzieliśmy się dlaczego. Niektórzy turyści wyrzucają z samochodu jedzenie, żeby mieć “świetne” filmiki i zdjęcia. Nie muszę chyba podkreślać, że jest to skrajna głupota i nieodpowiedzialność?
Trasa jest przepiękna, przypominała mi Drogę Trolli w Norwegii i już sama nie wiem, które miejsce zrobiło na mnie większe wrażenie! Zresztą sami zobaczcie na te zdjęcia!
Do Zamku Poenari prowadzi 1480 schodów. Został założony na początku XIII wieku przez pierwszych władców Wołoszczyzny. Następnie był główną twierdzą władców z dynastii Basarab. Później kilkakrotnie zmieniał właścicieli, aż w końcu Wład Palownik przejął go w XV wieku.
WAŻNE! Koniecznie zabierzcie ze sobą wodę – pokonanie 1480 schodów, szczególnie w upalny dzień, to nie lada wysiłek!
Ostatnią atrakcją tego dnia była wizyta w Cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej w Curtea de Argeș. Została wzniesiona na początku XVI wieku i znajdują się w niej groby królów rumuńskich: Karola I, Ferdynanda I i Michała I.
Z budową cerkwi jest związana ciekawa legenda. Podobno, gdy mistrz Manole rozpoczął pracę nad budową świątyni, wszystko, co zdołał zbudować w ciągu dnia, ulegało zniszczeniu w nocy. Pewnego razu mistrz miał sen, w którym dowiedział się, że ukończy prace tylko wtedy, jeśli zamuruje własną żonę (!) w ścianie budowanej cerkwi. Twórca uczynił to już następnego dnia i faktycznie sfinalizował swoje dzieło. Jednak jak mówią “oliwa zawsze sprawiedliwa”: Manole został uwięziony w wieży świątyni przez fundatora budowy. Ten nie chciał, by mistrz stworzył inne obiekty porównywalnej urody. W trakcie próby ucieczki Manole spadł na ziemię i zginął.
W Curtea de Arges zjedliśmy również przepyszny obiad w restauracji Subcarpati. Polecamy to miejsce (a w szczególności mule i desery) z całego serca!
Nocowaliśmy na bardzo tanim i przeciętnym kempingu w miejscowości Horezu. W okolicy nie ma zbyt dużego wyboru, więc nie grymasiliśmy (opinie z Google Maps o bezpańskich psach były naszym zdaniem przesadzone – pieski faktycznie pomieszkują na kempingu, ale nie zaczepiały Taco ani nas).
DZIEŃ XV – Transalpina > Alba Iulia > Sighișoara (304 km)
Kolejny bardzo aktywny dzień! Transalpina to najwyżej położona droga kołowa w Rumunii (o numerze 67C). Prawdopodobnie jest to także najstarsza droga biegnąca przez Karpaty. Ma długość 148 kilometrów, przecina trzy przełęcze, a jedna z nich – Urdele – znajduje się na 2145 m n.p.m..
WAŻNE! Podobnie jak Trasa Transfogarska, Transalpina, również jest zamknięta od października/listopada do maja/czerwca.
Moim zdaniem Transalpina jest nieco mniej widowiskowa, niż Droga Transfogarska. Za to jest mniej popularna wśród turystów, co stanowi jej wielką zaletę. Zdecydowanie rekomenduję przejechać i zobaczyć obie drogi uznawane przez wielu za najpiękniejsze w Europie.
Po przejechaniu Transalpiny zatrzymaliśmy się w mieście Alba Iulia. Leży nad rzeką Maruszą i liczy ok. 60 tys. mieszkańców. Ma pięknie odnowione centrum historyczne rozwijane intensywnie przez cesarza Karola VI.
Nie spędziliśmy w Alba Iulia zbyt wiele czasu, ponieważ upał dawał się nam we znaki. W dodatku przed nami były 2-3 godziny drogi do miejscowości Sighișoara.
Po zameldowaniu się w pensjonacie Made in Transilvania wybraliśmy się na spacer po Sighișoarze. Miasto od razu wpadło nam w oko – brukowane uliczki, kolorowe domki, wesoła muzyka i baaardzo przyjemny klimat. Po smacznym obiedzie trafiliśmy do Mimoza Wine&Dine na drinka i wznieśliśmy toast za niezwykle udany roadtrip po Rumunii, który niestety dobiegał końca.
DZIEŃ XVI – Sighișoara > Park Narodowy Apuseni > Oradea (350 km)
Warto dodać, że cytadela w Sighișoarze została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Więcej informacji o najpiękniejszym (naszym zdaniem) mieście w Rumunii znajdziecie na blogu Sekulada.
Po śniadaniu wybraliśmy się na krótki spacer po średniowiecznej starówce, żeby raz jeszcze nacieszyć oczy pięknymi widokami i zrobić kilka dodatkowych zdjęć. Kupiliśmy również ostatnie pamiątki i ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
Pojechaliśmy przez Park Narodowy Apuseni, ale złapała nas ogromna ulewa. Deszcz padał praktycznie cały czas, więc stwierdziliśmy, że jakikolwiek trekking to nie najlepszy pomysł. Szkoda, bo moi rodzice bardzo rekomendowali to miejsce.
Ostatni nocleg w Rumunii spędziliśmy na bardzo fajnym kempingu Robinson w mieście Oradea. Można spać pod namiotem albo wynająć mały domek. Na terenie obiektu jest też odkryty basen i rodzinna restauracja.
DZIEŃ XVII – Oradea > Katowice (599 km)
Powrót zajął nam większą część niedzieli, ale tak czy siak warto zwrócić uwagę, że z Oradei do Katowic jedzie się tylko 7-8 godzin! Rumunia jest na wyciągnięcie ręki (szczególnie z południowej Polski) i chętnie odwiedzimy ten kraj ponownie (szczególnie górskie rejony).
ROAD TRIP PO RUMUNII – INFORMACJE PRAKTYCZNE (1 RON = 0,92 PLN)
- wycieczka po Parlamencie w Bukareszcie – 40 RON,
- drinki w Linea / Closer To The Moon – 25-40 RON,
- wstęp do Pałacu Peleș – 40 RON,
- obiad dla 2 osób – 50-100 RON,
- cappuccino – 10 RON,
- kawa mrożona – 12-15 RON,
- wjazd kolejką w Braszowie w obie strony – 20 RON,
- wejście na twierdzę Poenari – 10 RON,
- nocleg w małym, ale schludnym pokoju z łazienką i klimatyzacją (Heights Accommodation City Center) w centrum Bukaresztu – 150 RON,
- nocleg na bardzo fajnym kempingu De Oude Wilg (przed początkiem Drogi Transfogarskiej na północy) – 50 RON (dla naszej trójki),
- nocleg pod namiotem na Campingu Popas Turistic Trei Stejari w Horezu – 20 RON (za 2 osoby, psa i mały namiot),
- duży pokój dwuosobowy w Made in Transilvania (Sighișoara) – 130 RON,
- nocleg na kempingu Robinson w miejscowości Oradea – 75 RON.