Mała wyspa oddalona około 10 kilometrów od Mindanao. Widoczna również z popularnej Anda Beach na Boholu. Znana przede wszystkim z siedmiu wulkanów, które dumnie wznoszą się ponad powierzchnię wody nawet na wysokość 1330 metrów. Camiguin to kolejne miejsce na Filipinach, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Co najlepsze jest to znacznie mniej popularna destynacja wśród turystów, niż Boracay czy wspomniany wyżej Bohol.
WULKAN HIBOK-HIBOK
Jest to główna atrakcja Camiguin i jedno z miejsc, które spodobało mi się najbardziej podczas podróży po Filipinach. Wyprawa na wulkan zaczyna się wcześnie rano (najczęściej około godziny 5:00), tak żeby uniknąć największych upałów. Wycieczka trwa 6-8 godzin w zależności od naszej kondycji oraz ilości przystanków na odpoczynek czy robienie zdjęć. W naszym przypadku wszystko się nieco przedłużyło, ponieważ moja mama miała poważny problem z kolanem (dalej jestem w szoku, że w ogóle zdecydowała się wejść na ten wulkan). Jak się później okazało zdobyła Hibok-Hibok z zerwanymi więzadłami. Byłam z niej bardzo dumna, a momentami jej zawziętość mnie szokowała…
Nie jest to bardzo łatwa wycieczka, ale do najtrudniejszych też nie należy. Prawie cały czas idzie się między drzewami, w pięknym otoczeniu gęstej dżungli, co zdecydowanie umila marsz. Po drodze mija się jezioro, które w kwietniu tego roku było już całkowicie wyschnięte. Momentami wspina się na skałki, ale specjalne umiejętności nie są potrzebne. Najważniejsze jest dobre nastawienie i odpowiedni prowiant. Warto zaopatrzyć się w duży zapas wody, batony, kanapki czy banany.
Na wulkan, oficjalnie, można wejść tylko i wyłącznie z przewodnikiem. Nam polecono starszego, bardzo sympatycznego Jegomościa, który opowiadał ciekawe historie o Camiguin. To na tej wyspie się urodził, wychował, a teraz żyją jego dzieci i wnuki. Jest jednym z 25 licencjonowanych przewodników w tej okolicy (co najmniej drugie tyle pracuje bez licencji). Rozmawialiśmy sporo o Polsce i Filipinach – dopytywał na przykład jakie produkty są najczęściej eksportowane z naszego kraju. Jeśli chodzi o ten region Filipin są to kokosy, banany, mango i inne owoce.
Na szczyt dociera się mniej więcej po 3-4 godzinach. Widoki są powalające. Szczególnie pięknie prezentuje się mała wysepka koło Camiguin i piaszczysta, prawie biała plaża. Szczyt ma dokładnie 1332 metry n.p.m. Wędrówki nie zaczyna się od poziomu morza, ale i tak trzeba pokonać 1000 metrów różnicy wzniesień. Polecam każdemu wycieczkę na Hibok-Hibok! Satysfakcja ze zdobycia szczytu gwarantowana! Cudne widoki gratis (tylko niekiedy na samej górze jest bardzo mgliście).
GIGANTYCZNE MAŁŻE
Kolejne bardzo ciekawe miejsce na Camiguin. Znajduje się na południowo-wschodnim krańcu wyspy. Jest to dom kilku tysięcy gigantycznych małży. Można je podglądać w różnych stadiach rozwoju, zarówno na dnie morza, jak i w specjalnych wodnych „szkółkach”. Warto wiedzieć, że ta odmiana małży nazywa się przydacznia olbrzymia.
Nurkuje się tutaj z maską i rurką, można również wypożyczyć płetwy czy kamizelkę ratunkową, jeśli ktoś nie potrafi pływać albo nie czuje się na siłach (pływam od dziecka, a fale często mnie zatapiały, także momentami żałowałam, że nie mam kamizelki). Małże są naprawdę wielkie, jest ich mnóstwo i jak przystało na „giant clams” robią ogromne wrażenie. Ciekawostka: małże przybierają różne kolory na przykład, gdy czują się nieswojo (mówi się wtedy, że małż zachorował).
Dodatkowo na terenie rezerwatu, znajduje się bardzo ładna, piaszczysta plaża, także warto tutaj przyjechać na kilka godzin.
GORĄCE ŹRÓDŁA, WODOSPADY I INNE ATRAKCJE, KTÓRYCH NIE WIDZIAŁYŚMY
Na Camiguin naprawdę ciężko się nudzić. Spędziłyśmy na tej wyspie tylko 2 doby i wiemy, że to co najmniej o 2 za krótko! W dodatku chwilę po wizycie w Clams Sanctuary (hodowla wyżej opisanych małży) miałyśmy wypadek na skuterze. Niby nic wielkiego się nie stało, ale uszkodziłyśmy skuter oraz stojący na poboczu samochód. Co najlepsze, wypadek miał miejsce 100 metrów od… komendy policji! Filipińscy komendanci okazali się bardzo wyrozumiali i życzliwi, ale dochodzenie, osądzanie winy, wycenianie szkód – to wszystko trwało ponad 3 godziny. Poza tym moja mama mocno nadwyrężyła sobie kolano, więc nie było mowy o dalszej wycieczce na skuterze. O innych atrakcjach na Camiguin możecie przeczytać TUTAJ.
JAK DOSTAĆ SIĘ NA CAMIGUIN Z BOHOLU?
Pod koniec warto wspomnieć jak w ogóle dostałyśmy się z Boholu na Camiguin. W internecie jest co najmniej 5 różnych rozkładów promów. Zmieniają się one w zależności od sezonu. Postanowiłam napisać do przewoźnika i otrzymałam odpowiedź, że promy są codziennie. Oczywiście na miejscu, w porcie w miejscowości Jagna okazało się, że prom na Camiguin pływa w poniedziałki, środy i piątki. Byłyśmy tam we wtorek, więc mogłyśmy zaczekać i stracić całą dobę (w piątek wcześnie rano miałyśmy kupiony bilet na samolot z Camiguin do Manili) albo kombinować. Wybrałyśmy opcję numer dwa i kupiłyśmy bilet na nocny prom do Cagayan de Oro (za pomysł dziękujemy panom policjantom, którzy po 2 minutach rozmowy stwierdzili, że mnie kochają). Stamtąd klimatyzowanym vanem pojechałyśmy do Balinguan (z dworca o nazwie Agora; są też autobusy). Następnie kolejnym problem z Balinguan na Camiguin (w ciągu dnia pływają średnio co 45 minut). W ten sposób zamiast o godzinie 18:00 byłyśmy na wyspie koło 13:30. Dodatkowo nie musiałyśmy wydawać pieniędzy na nocleg w hostelu, bo spałyśmy na rewelacyjnych łóżkach piętrowych na promie w wielkiej sali. Jak to było? W uszach szum, a nad ranem obudził nas ptaków śpiew 🙂
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Ceny z kwietnia 2016 roku (10 pesos = około 80 groszy)
- prom Jagna (Bohol) – Camiguin – 580 pesos (płynie się około 4 godziny),
- nocny prom Jagna – Cagayan de Oro – 580 pesos (płynie się 5-6 godzin),
- jeepney z portu w Cagayan na dworzec Agora – 20 pesos za osobę,
- van z Agory do Balinguan – 120 pesos,
- bungalow 2-osobowy na Camiguin – 600 pesos/noc (dość daleko od sklepu/knajpy, właścicielem jest Holender),
- skuter na cały dzień – od 350 pesos,
- 45 pesos za litr benzyny,
- shake owocowy – około 50 pesos,
- obiad – od 100 pesos,
- wejście na wulkan – 1300 pesos za grupę 2-4 osobową + 200 pesos od osoby za wejście na teren parku, w którym znajduje się wulkan Hibok-Hibok,
- wejście do Giant Clams Sanctuary – 150 pesos + 50 pesos za sprzęt (nawet jak ma się swoją maskę i rurkę to chcą te 50 pesos, jak się nie ma to płaci się jeszcze więcej za wypożyczenie),
- opłata lotniskowa – 50 pesos od osoby.
INNE POSTY O FILIPINACH:
1. BOHOL – wyraki, Czekoladowe Wzgórza i bambusowy most
2. PAMILACAN – maleńka wyspa, na której czas się zatrzymał
3. CIEKAWOSTKI O FILIPINACH
…
Podobał Ci się wpis? Bądź na bieżąco, śledząc gadulcowego FANPAGE’A, INSTAGRAM oraz SNAPCHATA (nick: gadulec)! Zachęcam również do zapisywania się do NEWSLETTERA (ramka pod spodem) oraz pozostawienia komentarza pod wpisem. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję!