Jedną z największych atrakcji Norwegii jest Droga Trolli, czyli Trollstigen. W dokładnym tłumaczeniu oznacza to „drabina trolli” i jest to całkiem trafne określenie. Widok z góry na stromą i naprawdę wąską szosę, faktycznie przypomina drabinę.
W drodze powrotnej ze Stjordal i Trondhiem, gdzie malowaliśmy ostatni domek tego lata, postanowiliśmy odwiedzić kilka miejsc znanych dotychczas jedynie z przewodników po Norwegii. Znajduje się ona pomiędzy miastami Andalsnen i Geiranger mniej więcej w środkowej części kraju. Należy pamiętać, że trasa ta jest otwarta jedynie od maja do września, ponieważ w pozostałe miesiące jest zbyt stromo, ślisko i niebezpiecznie (gdy opady śniegu są wyjątkowo obfite droga jest przejezdna dopiero w czerwcu).
Nocowaliśmy na polu campingowym za Andalsnen. Kemping bardzo fajny i jak Norwegię całkiem tani. Rano przywitały nas nieziemskie widoki – góry otoczone tajemniczą mgłą. Po przejechaniu kilku kilometrów ujrzeliśmy wielkiego trolla strzegącego sklepu z pamiątkami. Kawałek dalej zatrzymaliśmy się na parkingu, z którego można podziwiać Drogę Trolli z dołu. To tam znajduje się jedyny w swoim rodzaju znak drogowy „Uwaga Trolle”. Te postaci są narodowym symbolem Norwegii, o czym wspominałam już w TYM poście.
Kolejnym przystankiem była mała zatoczka koło mostu, z którego można obserwować piękny wodospad Stigfossen. Już w tym punkcie widoki zapierają dech w piersiach. Dalej jest jeszcze lepiej. Następny parking to główny cel naszej wycieczki. W pobliżu znajduje się kilka punktów widokowych, z których można ujrzeć Drogę Trolli w pełnej okazałości. Kręta szosa położona w pięknej dolinie otoczona stromymi szczytami to obrazek, który można kontemplować w nieskończoność.
Droga Trolli została otwarta 31 lipca 1936 roku przez Króla Haakona VII. Jej najwyższy punkt to 852 metry n.p.m. Jedenaście bardzo ostrych zakrętów, 12% nachylenie i rewelacyjne położenie zadecydowało o popularności tej trasy. Trudno się dziwić, spójrzcie na zdjęcia.
Gdy już nacieszyliśmy nasze oczy cudownymi widokami i zrobiliśmy odpowiednią ilość zdjęć i filmików skierowaliśmy się w stronę Geiranger fiord. Po drodze warto zatrzymać się w Gudbransjuvet, gdzie znajduje się wodospad, uroczo położona restauracja i krystalicznie czyste jezioro. To wszystko oczywiście w otoczeniu malowniczych gór.
Droga Trolli to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić chociażby w czasie kilkunastodniowej czy kilkutygodniowej objazdówki po Norwegii. Jest to szosa idealnie wkomponowana w okolicę, zachwyci zarówno tych młodych jak i starszych podróżników. Oczywiście należy wziąć pod uwagę pogodę, która uwielbia płatać figle. W czasie deszczu i bardzo silnego wiatru widoki nie będą aż tak zachwycające (albo my nie będziemy zachwyceni, ponieważ staniemy się sopelkami lodu). Polecam żyć w zgodzie z trollami – my nieco się powygłupialiśmy i nie spadła ani kropelka deszczu.
Informacje praktyczne:
– w sezonie kursują autobusy między Geiranger a Andalsnen (zatrzymują się na kilka minut przy punktach widokowych),
– opłata za jeden namiot to 100 NOK plus 10 NOK od osoby (na jedną noc),
– parkingi są bezpłatne,
– nasze autko dało radę wdrapać się po stromych zakrętach, mimo słabego silnika i dość dużego obładowania (4 osoby z mnóstwem bagaży), ale mimo wszystko radzę zachować ostrożność.
Podobał Wam się wpis? Bądźcie na bieżąco, śledząc gadulcowego FANPAGE’A oraz INSTAGRAM! Zachęcam również do zapisywania się do NEWSLETTERA (ramka pod spodem) oraz pozostawienia komentarza pod wpisem. To bardzo mobilizuje do ciągłej pracy nad blogiem. Z góry dziękuję!